UWAGA! Ten post nie wniesie wiele do waszego życia, jeśli go nie przeczytacie, nie obrażę się. Może w was zaszczepić trochę tolerancji. :)
Dziewiątego sierpnia minęły cztery lata od śmierci Jasmine You. Pewnie niewielu z was kojarzy tą osobę. Taaa... nie mogę powiedzieć, że łatwo mi pisać na ten temat, bo wciąż nie mogę uwierzyć w to, że Jego już nie ma. Absurd, prawda? Do niedawna nie wiedziałam, że w ogóle istnieje taki ktoś, a teraz rozpaczam, po Jego śmierci. To dziwne, jak mocno można przywiązać się do kogoś, kogo się nie zna i nie pozna. Nawet ja tego nie pojmuję. Wiele mu zawdzięczam, m.in., to, że tak bardzo kocham piękno, sztukę. Jest (tak, był, jest i będzie) niesamowicie inspirującym człowiekiem. Podziwiam go za Jego talent do gry na basie, za poczucie humoru, nawet za wygląd.Szczególnie za to, że potrafił poruszać się, grać i wykonywać różne sztuczki w tm makijażu, fryzurze, ubraniach.
Eternal Rose of Versailles.
A czy wy kiedykolwiek zastanawialiście się nad kruchością ludzkiego życia? Nad tym, jak wiele inni ludzie mogą w was zmienić?
(jego wygląd jest... inny, ale "nie wyglądasz, nie istniejesz")...
cafemom.com, tumblr.com
Epickie. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.